Jeśli są błędy to napiszcie mi gdzie ;)..
Rozdział: 4.
- … 450
000 dolarów! Po raz pierwszy drugi i trze… – To dopiero w tym momencie ktoś z
tyłu podniósł rękę.
- Milion
dolarów! – Powiedział spokojnie Adam, ale na tyle głośno, żeby tłum go usłyszał.
Nie krzyczał, jak inni. Jego głos był doskonale słyszalny i to mu wystarczyło.
Na Sali zapadła cisza, jak makiem zasiał. Dopiero po jakimś czasie facet się otrząsnął
i ubił targu,
- 1 000
000.00Dolarów po raz pierwszy, po raz drugi i… – Zaczekał czy ktoś jeszcze go
nie przebije, ale tłum milczał, jak zaklęty i nawet kobieta, która zapewne
bardzo lubiła kotołaki teraz milczała. – … Po raz trzeci! Kotołak zostaje
sprzedany Panu w czarnej, ciepłej kurtce. – Adam zadowolony wstał z lekkim
uśmiechem na ustach. Neil westchnął i
zaczął przeliczać pieniądze, ale Adam go powstrzymał.
- Zapłacę
sobie za niego. Ty możesz mi tylko kupić smycz lub łańcuch i jakąś ładną obróżkę..
– Uśmiechnął się lekko Adam. Neil nic nie powiedział, ale był szczęśliwy.
- Czy
ty w ogóle możesz pozwolić sobie na taki wydatek? To trochę duża suma, nie
sądzisz? – Mruknął Neil nagle, wpatrując się w brata nie pewnie.
- Nie.
Oczywiście, że mogę… Moja firma dużo zyskała od ostatnich lat. A to są jedynie
dwie moje wypłaty… – Odparł Adam, wstając z krzesła, a następnie kierując się w
stronę mężczyzny. – Ograniczę nieco wydatki i będzie dobrze, bo wyjdę na prostą.
– Dodał konspiracyjnie z lekkim uśmiechem na ustach.. – Po prostu musze mieć
tego chłopaka. – Dodał spokojnie.
Obaj
czarnowłosi, mężczyźni podeszli do sceny. Adam wyciągnął ze swojego portfela czek,
wypisał go i podał mężczyźnie.
- Dziękuję…
I życzę miłej zabawy. – Uśmiechnął się lekko facet, na co kotołak prychnął,
miauknął wściekle, ale niczego więcej nie zrobił.
- Możemy
iść? – Adam zwrócił w stronę swojego neko. Wyciągnął w stronę nastolatka dłoń z
zamiarem chwycenia go, ale ten zareagował natychmiast. Chłopak fuknął i
dziabnął go z całej siły w rękę, swoimi kłami. Tłum zamarł, niektórzy ludzie nawet
wciągnęli ze świstem powietrze do płuc. Za takie zachowanie właściciel swojego
niewolnika miał prawo do zabicia go, ale Adam, jednak spojrzał tylko na swoją
dłoń i nic sobie nie robiąc rzekł:
- Jak
tam sobie życzysz, możesz iść, jako pierwszy… – Uśmiechnął się lekko Adam.
Kotołak zszedł ze sceny i ruszył do wyjścia. Idąc przodem wymachiwał ze złością
swoim ogonem jakby coś go nie źle wkurwiło, mówiąc mało delikatnie.
- Adam,
myślisz, że zastanawia się nad ucieczką? – Zapytał nie pewnie i cichutko, Neil.
- Raczej
nie… – Odparł krótko i bez zastanowienia czarnowłosy, obserwując jak kotek
zwinnie i z gracją – jakby po to się urodził – omija ludzi. Jego nogi niemalże
tańczyły. Chłopak jednak obserwował, co jakiś czas czy jego właściciel idzie za
nim.
- Ale
skąd to wiesz? – Zapytał Adama, Neil.
- Ponieważ
jest zbyt dumny. A duma zaś nie pozwala mu ode mnie uciec. Wie, że mógłby
trafić do domu publicznego. Właśnie ta kobieta, którą widzieliśmy na aukcji, ta
ładna czarnowłosa, co wydawała Ci się taka milutka… – Neil przypomniał sobie
czarnowłosą kobietę, która to tak zawzięcie licytowała niewolnika, którego i
tak zabrał jej Adam. Neil przytaknął. –… Prowadzi jeden z największych domów publicznych.
Powinieneś o tym wiedzieć, czyż nie? – Zapytał retorycznie obserwując jak kotołak
się to zatrzymuje, czekając na nich, to idzie dalej. Adam uśmiechnął się lekko.
W pewnym momencie niewolnik starszego Lamberta stanął.
Jego kotek był wściekły
i prychał na ciemnookiego mężczyznę. Był on również ubrany w drogie, markowe
ciuchy prawie, jak obydwaj Lambertowie. Adam zastanowił się przez chwilę skąd
zna tego człowieka, dopiero po chwili uświadamiając sobie, kim jest ów mość.
Jego niewolnik był mocno
trzymany za ogon. A jak wiadomo ogon i uszy to najczulsze miejsca u kotów.
Chłopak miał łzy w oczach, a mina młodego mężczyzny była niezwykle rozbawiona. Nastolatek
szarpał się wił i patrzył błagalnie na swojego pana z proszącą miną. Dla Adama było
to zbyt wiele!
- Kaulitz…
Puść mojego niewolnika… – Warknął w kierunku gówniarza. Ten gnojek był od niego
młodszy o dziewięć, no dobra… Prawie o dziesięć lat!
- Oh!
Lambert, wybacz mi proszę nie wiedziałem, że ten słodziaczek jest twój… –
Oblizał wargi, bawiąc się jednym, z dwóch kolczyków w dolnej wardze, ale wciąż trzymając
ogon kotołaka. Neko zacisnął zęby, chociaż w oczach miał łzy.
- Powiedziałem
coś do Ciebie…! – Warknął łapiąc młodzieńca za przegub dłoni. – Albo go
puścisz, albo Ci odstrzelę ten twój głupi, kaczy łeb, równocześnie łamiąc Ci
kilkanaście kości w przegubie ręki! – Syknął chłodno czarnowłosy, w kierunku
Billa. W tym momencie młodzieniec puścił ogon niewolnika, a Adam westchnął cicho
z ulgą. Chłopak schował się za Neilem, który się lekko wzdrygnął. Piętnastolatek
obserwował całą sytuację z tyłu.
- Dobrze
wiemy, że nic byś mi nie zrobił, nasze firmy konkurują ze sobą na rynku
muzycznym od lat! Gdybyś mnie jednak zabił media by Cię zniszczyły. – Warknął
Bill, dając mu praktycznie argument, do którego, jakby nie patrzeć nie dało się
przyczepić.
- I
mówi to osoba, która zabiła swojego rodzonego, starszego brata, bliźniaka tylko
po to by utrzymać się na stanowisku!
- Odszczekaj
to!!
- Spadaj…
Nie mam takiego zamiaru, a poza tym nikt by nie płakał po stracie takiego skurwysyna,
jak ty… UPS! Czyżby zabolało? – W tym momencie Bill nie wytrzymał i walnął Lamberta
prosto w nos. Cios był jednak źle wymierzony i nieprecyzyjny, przez co Adam
zamiast w nos oberwał w wargę. Syknął cicho, ale nic więcej nie powiedział.
- To nie prawda… – Zaprzeczył wkurwiony
Bill. – To nie ja go zabiłem sam umarł, na
serce! – Wrzasnął Bill, odchodząc, ze łzami w oczach. O ile tak można było
nazwać chorobę miłosną, to Bill trafił w sedno.
Adam westchnął. Doskonale wiedział,
jaka więź łączyła młodszego Kaulitza ze starszym. Adam przewrócił oczami, po
czym wytarł, krew z dolnej wargi.
-
Nikt nie będzie krzywdził mojego niewolnika… Oprócz mnie.
"Równocześnie", a nie "ówcześnie", jeśli już... Chcesz, żeby pisać, to piszę. XD Adam chyba nie ma zamiaru naprawdę robić krzywdy kotołakowi?
OdpowiedzUsuńHyhy! Fajny rozdział :D! Czekam na kolejne xD!
OdpowiedzUsuń